8 sierpnia 2013

Jihaku (自白) V

Jihaku (自白), czyli "Spowiedź", to napisana przez Gackto autobiografia, wydana pod koniec 2003 roku, niedługo po wzięciu przez niego udziału w filmie "Moon Child". Proszę tych, którzy będą to teraz czytać, by wzięli pod uwagę, że jest to obraz Gackto, jakim chciał się przedstawić dziesięć lat temu. Książka składa się z pięciu części. Zapraszam do czytania części piątej (w tłumaczeniu Ealin z języka angielskiego). Bardzo dziękuję tłumaczce za jej pracę nad tłumaczeniem książki.

Część piąta: Kreatywność
1. Mój świat tworzą występy
2. Podczas nocnej jazdy rodzą się melodie
3. Mój pokój jest jak podziemny loch w zamku
4. Noże i gra w przetrwanie
5. Znaczenie walki


∙ ◦ ▪ ○ ◘ ♦ ◘ ○ ▪ ◦ ∙

Część piąta: Kreatywność

1. Mój świat tworzą występy

Prawda jest taka, że jestem beznadziejny w telewizyjnych programach. To jest coś zdecydowanie nie dla mnie. Jestem w tym naprawdę okropny i strasznie się wtedy denerwuję. Zawsze myślałem, że nie lubię atmosfery tam panującej.

Zwykle nie mam problemu z tym, by na wizji rozmawiać z ludźmi, którzy mają wiele zabawnych rzeczy do powiedzenia, lecz gdy sam chcę coś zabawnego powiedzieć... nigdy tego nie robię. A nawet gdy się odważę, nikt się nigdy nie śmieje.

“O czym ty właściwie mówisz? Czy to miało być śmieszne?” - wszyscy wydają się mówić.
Wydaję się w tym coraz gorszy, nawet podczas rozmów z przyjaciółmi.

Chciałbym sprawić, by ludzie się śmiali, choć pewnie nie jestem typem osoby, która zdolna jest to zrobić.
Pomimo tego, że jestem tak beznadziejny w telewizyjnych programach, to zawsze, gdy pojawiam się w „Hey! Hey! Hey!”, jest niesamowita zabawa.

Ta dwójka z Downtown [przyp. tłum. prowadzący Heyx3: Matsumoto Hitoshi i Hamada Masatoshi] to więcej niż geniusze. Po prostu czarodzieje.

Rzadko zdarza mi się pomyśleć, że ktoś jest przerażający, rozmawiając z ludźmi, ale ci dwaj są naprawdę przerażający. Potrafią czytać w ludzkiej duszy. Niezwykle mądrzy, a określenie “ostry” pasuje im idealnie. Dla przykładu, nóż, który wcale nie wydaje się ostry, umieszczony na wierzchu kapusty przecina ją za jednym zamachem, szokujące. Przerażające. Jeśli umieścisz go na desce do krojenia, będzie wydawał dzwoniący dźwięk przy krojeniu. Sprawia wrażenie typu “to przecież niemożliwe!?”.

Po skończonym nagraniu zwykle padam na środku studia. Zupełnie inaczej niż inni ludzie, wykańczam się kompletnie. Jeśli miałbyś porównywać mnie i ich do noży, to jest to bardzo wkurzające. Podejmuję więc wysiłek, aby wypolerować na błysk mój “nóż”. Wewnątrz, w moim sercu, mówię sobie „ganbare, Gackt”.
Mówiąc to, nie mam na myśli sposobu, w jaki mówią, prowadząc program. Chodzi mi bardziej o sposób, w jaki trzymają ludzi w swoich rękach; jak narzędzia. To właśnie jest niesamowicie niewyobrażalne.

Chciałbym, tak szybko jak to tylko możliwe, uwolnić się z uścisku tych, których można uznać za geniuszy. To by mnie uszczęśliwiło. Dlatego zawsze staram się uwolnić od sposobu myślenia, który mnie przeraża. To właśnie robię podczas "Hey! Hey! Hey!".

Jednak, jakkolwiek w nich wychodzę, pozostają jeszcze występy na żywo.
W telewizyjnych programach muzycznych mamy jedynie trzy minuty na występ. Jako artyści myślimy o tym, co chcemy pokazać, mając na uwadze fakt, iż w takich okolicznościach jest czas tylko na jedną piosenkę. To jest coś okropnego.

Podczas koncertu, mogąc wykorzystać piosenki w pełni, myślisz o ich wykonaniu. W moim przypadku koncerty są tym czasem, gdzie mogę dokładnie przemyśleć i przedstawić każdą piosenkę indywidualnie.
Nigdy nie myślałem, żeby piosenki pasowały do jakichś określonych granic. Dla przykładu, jeśli podczas wykonywania określonej piosenki stwierdzam, że potrzebuję ognia, proponuję, aby na scenie pojawił się słup ognia. Jeśli jednak dostanę odpowiedź “to jest wbrew regułom”, wtedy powiem: “w takim razie pomyślmy o czymś, co możemy zrobić w zamian”. Na świecie jest wiele dróg innowacji, a to jest po prostu jedna z nich.

Ogólnie rzecz biorąc, kiedy decyduję się na coś, strasznie nie lubię używać słów takich, jak “piękny” czy “brzydki”. To, czego nie lubię, to ustawiania razem wszystkiego, co jest „piękne” i nieuzyskiwanie żadnego efektu.

Pracą innych osób jest ustalanie, jakie to będą reguły. Oczywiście, jeśli je złamiesz, poniesiesz karę. Zastanawianie się nad tym, co możemy zrobić, nie łamiąc reguł, jest swego rodzaju grą. Potyczką, w której musisz wybrać najlepszą opcję.

W sprawie słupów ognia na przykład, gdy powtarzali “cztery metry to maksymalna wysokość”, nie odwróciłem się wtedy, mówiąc “no cóż, skoro nie ma takiej możliwości, to co powiecie na 3 metry i 90 centymetrów?”. Zamiast tego powtarzałem “nie, mają sięgać 15 metrów”. Przemyśleli to i później ci sami, którzy na początku mówili “cztery metry to maksimum”, ostatecznie stwierdzili “12 może być, 15 to zdecydowanie za dużo”.

Oczywiście, aby do tego doszło, musiałem ciągle próbować ich przekonać. Jeśli nie wierzysz, że to się stanie, próbuj dalej. Ludzie z nadzoru chodzili jeden za drugim wokół sali, sprawdzając jej bezpieczeństwo, no i musieliśmy przeprowadzić dla nich praktyczną demonstrację.

Podczas tras „Kagen no Tsuki” i „Jougen no Tsuki” wywołaliśmy deszcz w środku sali, czegoś takiego jeszcze nigdy nie było, choć zdarzało się na zewnątrz. Za pomocą wody spowodowaliśmy, iż padało wewnątrz sali. Zanim jednak to urzeczywistniliśmy, najpierw trzeba było wyczyścić wszystkie punkty kluczowe. Zarówno osoby zza kulis, jak i nadzór, obsługa i wszystkie osoby zajmujące się salą, były w to zaangażowane. Wszystkim im musieliśmy udowodnić, że ten deszcz jest absolutnie niezbędny i w żadnym wypadku nie jest niebezpieczny. Raz za razem pokonywaliśmy wszystkie przeszkody, aby na końcu wewnątrz sali spadł deszcz. Zwykle inni artyści nie byliby w stanie tego dokonać. Naprawdę uważam, że ludzie, którzy ze mną pracują, są najlepsi na świecie i zawszę będę tak uważał.

Zebrałem całą dwudziestkę razem na spotkaniu. Dziesięciu stwierdziło “to niemożliwe”, pięciu “brzmi dobrze”, czterech “nie rozumiem”. Odpowiedziałem im: “Wiem, że możemy to zrobić!”. Potem gdy ktoś jeszcze, poza mną, zmienił swoje stanowisko na “możemy to zrobić”, osiągnęliśmy niesamowity wynik.
Pomimo tego, iż oni wszyscy uważali, że byłoby świetnie, gdyby coś takiego się udało, na początku dziewiętnastu stwierdziło, że to się nie uda. Nie byli w stanie wyzwolić swej kreatywności.

Jednak dla mnie osobiście najważniejszą rzeczą do przemyślenia jest to, czy będzie to interesujące, czy też nie. Nie chodzi o to, czy da się to zorganizować, czy nie. Robię to wyłącznie dlatego, że jest to interesujące. Jeśli łatwiej jest powiedzieć, właściwie to moim obowiązkiem jest powiedzieć. Potem z wszystkimi będziemy się zastanawiać, jak najlepiej rozwiązać to zadanie. Jeśli pozostała dziewiętnastka będzie myśleć w tym samym duchu, będziemy w stanie osiągnąć niesamowity efekt. Mój w tym obowiązek, aby wszyscy byli tego świadomi.

W ten sposób, biorąc energię od każdej osoby z ekipy i łącząc je razem, na moich koncertach możliwe jest wszystko.

Jeśli byś tak praktycznie zapytał, “czy to nie jest niebezpieczne?”. No cóż, ogień to ogień.
Ten fakt jest całkowicie oczywisty, czasami jednak coś dopiero zacznie się palić, a pomocnicy już krzyczą “Ahh!!”, ewakuują wszystkich i z wielkim poświęceniem gaszą ogień. Częściowo z powodu możliwości zapalenia się kostiumu, ponieważ słup ognia był zaraz obok mnie, jakieś półtora metra.

Podczas prób było trochę strasznie i gorąco. Jednak podczas koncertu nie pamiętam nic takiego. Kostiumy, które wykonane są z tkanin, mogą zapalić się od pojedynczej iskry. Będzie jednak już po koncercie, kiedy odkryję, że kostiumy płoną.

Tym razem zrobili wodospad, bez wahania. Wszystko ociekało wodą. Byliśmy również przygotowani na to, że będzie ślisko.

Nie chciałbym, aby powstało tu nieporozumienie, nie chodziliśmy wokół, mówiąc “Pada. Sprawiliśmy, że pada. Super”. Raczej mówiliśmy: “Aby przedstawić tę piosenkę, potrzebujemy deszczu, a przez deszcz, co odczuje publiczność, kiedy będziemy przedstawiać uczucia głównego bohatera?”.

Jeśli uważasz, że do pełnego wyrażenia uczuć w piosence potrzebni będą akrobaci, przed rozpoczęciem prób powinieneś poćwiczyć na trampolinie. I to zupełnie nie dlatego, że chcesz być bardzo dobry na trampolinie. Mówię o tym dlatego, iż jeśli sam nie jesteś w stanie czegoś zrobić, nie powinieneś mówić o robieniu tego. Normalne jest więc, że powinieneś poćwiczyć.

Raz, gdy przynieśli trampolinę, skakałem na niej, mieli również takie urządzenie, które pozwoliło jej znikać. Ponieważ ludzie skakali pojedynczo, byli w stanie skakać dwa metry bliżej [przyp. tłum.: Nie do końca rozumiem to zdanie :(]. Skakaliśmy na trampolinie, lądowaliśmy jednak na wyściełanej macie, więc to bolało. Do tego mieliśmy na sobie ciężkie buty, tak że strasznie bolały nas kości i biodra. Ponieważ scena kończyła się wzdłuż, gdyby ktoś się pomylił, istniało ryzyko, że spadnie ze sceny. Nie wszyscy uważali, że będą wstanie skoczyć samodzielnie, ci właśnie nie byli wstanie skoczyć. Jeśli myśleli “on zmusza mnie do tego”, na pewno nie byli w stanie skoczyć.

Myślę, że większość ludzi tak właśnie mówi o wszystkim.

Po pierwsze są rzeczy, które wierzysz, że jesteś w stanie zrobić. Takie, które myślisz, że chciałbyś zrobić. Jeśli uważasz, że możesz je zrobić, przygotuj się, a potem będziesz w stanie je zrobić.

Jeśli jesteś wstanie zrobić wszystko, to po prostu to rób.

Taki jest właśnie mój sposób postępowania.


∙ ◦ ▪ ○ ◘ ♦ ◘ ○ ▪ ◦ ∙

2. Podczas nocnej jazdy rodzą się melodie

W środku nocy, kiedy czasami czuję się przybity, wsiadam do samochodu i jadę przed siebie. Jadąc autostradą Tokyo-Nagoya, nie myślę o niczym, dociskam pedał gazu i patrzę na zmieniający się za oknem krajobraz. Nagle z tyłu doznaję szoku, jakby od uderzenia kijem baseballowym. Czuję, jakby ktoś uderzył mnie w tył głowy i to naprawdę boli.

Kiedy ponownie odzyskuję nad sobą panowanie, mogę wyobrazić sobie przezroczysty ekran. Na tym ekranie pojawiają się obrazy. Obrazy te wprawione zostają w ruch i tak powstaje opowieść. Cienki filtr pojawia się między moimi oczami a światem zewnętrznym, właśnie tam obrazy pojawiają się i ożywają.
Czasami od początku towarzyszy im muzyka, czasami są to tylko same obrazy. Zdarza się tak, że jest sama melodia, a kiedy indziej sam rytm. Często jest tak, że nie mam pojęcia, co oznaczają te obrazy. Tym jednak, co się nie zmienia, jest to, iż te historie pochodzą z mojego wnętrza. Stają się tematami, które wydostają się na powierzchnię. Czerpię z nich inspirację, melodie powstają właśnie z nich.

Zwykle obrazy te zauważam dopiero, gdy uderzą mnie naprawdę mocno. Czasami pojawiają się bardzo często, kiedy indziej są tylko gdzieś daleko, pomiędzy. Gdy nie przychodzą, a ludzie mówią mi “proszę napisz coś nowego!”, jedyne, co mogę odpowiedzieć, to ”próbuję, ale nic z tego”. Wtedy jedyne, co mogę zrobić, to czekać. Jeśli chodzi o pisanie piosenek, tak właśnie to czuje. To jest podstawa, abym mógł napisać piosenkę i nie zmienię tego.

Wcześniej miałem studio w domu. Myślałem, że jak będę miał takie studio, czyż nie łatwiej będzie wtedy wszystkim zebrać się i pisać piosenki? Wydawało mi się, że również ja będę mógł tworzyć w ten sposób.
Niestety to nie wychodzi, a im dłużej o tym myślę, tym bardziej uświadamiam sobie, iż jestem w stanie komponować zawsze w niespodziewanych warunkach. Kiedy podziwiam krajobraz czy też podczas jazdy samochodem. Kiedy myślę “muszę napisać piosenkę”, nigdy do tego nie dochodzi. Ostatecznie posiadanie studia nie ma znaczenia. Nie znoszę zmuszać się do pisania piosenek.

Historia zawsze rodzi się z idei, która pochodzi z daleka i uderza mnie z wielkim hukiem.

Nawet jeśli firma mówi “potrzebujemy piosenkę na ten i ten termin”, no nie jest to wcale takie proste. Ostatecznie zmuszony jestem przesuwać daty.

Data wydania “MOON” została przesunięta o całe cztery miesiące. Choć tak w rzeczywistości trwało to całe jedenaście miesięcy. Od teraz pewnie będzie to zabierało jeszcze więcej czasu.

Nie chcę się tu usprawiedliwiać przed fanami, którzy czekali, po prostu takim już jestem człowiekiem, nie jestem “komercyjnym autorem”. Wydaję tylko to, co chcę wydać. Nie mam zamiaru iść na kompromis czy szukać wymówek. Nie ważne, ile miesięcy zajmie wyprodukowanie czegoś dostatecznie dobrego, nie uznaję kompromisów. To mój obowiązek. Ponadto wydaje mi się, że takiego właśnie produktu oczekują ode mnie fani.

Kiedy piszę teksty, używam w większości języka japońskiego. Uwielbiam piękno tego języka, więc jeśli nie muszę, staram się nie używać angielskiego. W porównaniu z innymi artystami mój współczynnik użycia angielskiego jest ekstremalnie mały. Niezmiernie trudno jest połączyć japońskie słowa z muzyką.
Jest bardzo dużo sposobów, aby połączyć angielskie słowa z muzycznymi tonami. Jednak w japońskim jednego słowa nie da się przyporządkować do jednego tonu.

Na przykład te słowa: "ano toki, paatii de kimi o mite". Po angielsku to będzie "When I/saw you/at the/party". (“Kiedy zobaczyłem cię na przyjęciu”). Jesteś w stanie całą tę linijkę "ano toki, paatii de kimi o mite" wcisnąć w cztery nuty (dźwięki). Jednak w japońskim cztery dźwięki to tylko cztery dźwięki. Zmieścisz w nich jedynie “ano toki”. Główną różnicą między japońskim a angielskim jest odsetek słów, które możesz umieścić w jednym dźwięku. Tak więc wszyscy używają angielskiego i przez to stają się świetni w pisaniu tekstów.

Czasami czuję potrzebę ucieczki od tego.

Kiedy jednak po raz pierwszy usłyszałem utwór przewodni do "Fist of the North Star", wywarł on na mnie ogromne wrażenie. Myślałem, że te słowa (które słyszę) to "You are shock". Kiedy jednak zajrzałem do tekstu, okazało się, że było to jednak "You wa shokku". [Wyjaśnienie: "You wa shokku" to "You are shock" po japońsku (“jesteś wstrząśnięty”). Jest to również piosenka przewodnia Hokuto no Ken ("Fist of the North Star", popularna seria anime)].

Byłem w szoku. Nie miało to nic wspólnego z bezsensownością tej frazy, raczej z tym, że nie byłem w stanie wyłapać różnicy. To nie tak, że odmawiam używania angielskiego. Używanie go jest jak najbardziej interesującym sposobem tworzenia. Śmiało możecie go używać. Ponieważ jednak jestem Japończykiem, przede wszystkim chcę zakląć piękno japońskiego w każdym dźwięku. Nie mam zamiaru uciekać od tego.
Kiedy usłyszałem B'z "Itsuka no Merry Christmas", płakałem. Pomyślałem: dlaczego ta piosenka przynosi na myśl taką samotną scenerię? "Mou Ichido Kiss Shitakatta" również jest świetne. Pomyślałem: Inaba-kun który napisał ten kawałek [wyjaśnienie: Inaba Koshi, wokalista B'z ], zrobił to z pasją.

Kiedy natomiast słuchałem Mr. Children Sakura-kuna [wyjaśnienie: Sakurai Kazutoshi, wokalista Mr. Children] "Dakishimetai", zacząłem odruchowo klaskać, zupełnie o tym nie myśląc.

Kiedy słucham wspaniałych melodii, zawsze jestem poruszony. Nawet nie tylko poruszony, jestem dumny z bycia Japończykiem, dokładnie tak jak oni. Jestem dumny z faktu, iż na japońskiej scenie muzycznej są ludzie, którzy potrafią tworzyć tak cudowną muzykę. Gdy byłem poruszony ich pełnym problemów życiem, myślałem zawsze, takie pewnie jest po prostu życie muzyków.

Muzyka, teksty są jak fragmenty ich życia. Jakby wycięty kawałek żywego organizmu. Prace, które są powtórzonymi fragmentami osobistych doświadczeń artysty.

Jest coś wspaniałego w tym, że potrafią być one dla kogoś inspiracją (poruszyć w ten specjalny sposób).
Czasami najważniejszą rzeczą dla mnie jest to, co tak naprawdę staram się przekazać moim słuchaczom, czasami czuję, że jest to jak list. Chodzi o postępowanie zgodne i konsekwentne, jak też o poszukiwanie swoich korzeni. Zawsze uważałem, iż muzyka nie powinna narzucać ludziom z góry ustalonych form. Chcę być elastyczny w sprawach dotyczących muzyki. Moja muzyka jest jak strona z książki, z opowieściami o ludziach, którzy jej słuchają. W sumie nawet nie obchodzi mnie to, że są to jakby drobne notatki zepchnięte gdzieś w kąt. Cieszę się, kiedy te drobne notki stają się motywacją do czegoś, siłą, która pcha ludzi do przodu. W narożniku czyjegoś życia moja muzyka jest jedynie tym, co zostało spisane. Sens naszej egzystencji znajduje się właśnie w tym miejscu, nie sądzicie?


∙ ◦ ▪ ○ ◘ ♦ ◘ ○ ▪ ◦ ∙

3.Mój pokój jest jak podziemny loch w zamku

Mój dom jest dość niezwykły. Każdy, kto przychodzi tu po raz pierwszy, staje się bardzo niespokojny. Ponieważ nie ma okien, jest całkiem ciemno. Na suficie nie ma żadnej fluorescencyjnej lampy. Jest jedynie pośrednie światło na podłodze. Jest naprawdę dość ciemno. Wydaje mi się, że jest nawet ciemniej niż w klubie.

Także ścianki działowe między pokojami są ze szkła. Widzę całkiem dobrze w ciemnościach, w przeciwieństwie do moich znajomych, którzy często wpadaliby na ściany.

Tak więc mam przygotowane dla nich małe latarki w przednim foyer. Choć i tak niezbyt wiele osób mnie odwiedza. Wśród tych, którzy przychodzą, zawsze znajdzie się jednak ktoś, kto powie: "Gacchan, martwię się o ciebie”.

Lubię ciemne pomieszczenia. Gdy wynajmowałem dom, chciałem go przemeblować. Pozasłaniać wszystkie okna, a wszelkie świetlówki zmienić na czarne.

W moim domu zatrzymał się czas. Ponieważ światło z zewnątrz tu nie dociera, nigdy nie wiem, która jest obecnie godzina. Nie ma tu również zegarów ani telewizora.

Ponieważ jak byłem dzieckiem, nie oglądałem telewizji, teraz również jej nie oglądam. Dla mnie telewizor jest jedynie monitorem, na którym możesz oglądać video czy DVD.

Aby móc prowadzić taki styl życia, nie mogę być rozpraszanym przez inne rzeczy. Mój biologiczny zegar zawsze wie, która jest akurat godzina. Mój czas pracy jest bardzo nieregularny, jednak kiedy się budzę, wiem dokładnie, która jest godzina. Zwykle kładę się spać na mniej więcej dwie godziny.

To, co zaprząta moją uwagę najbardziej, to aby nie czynić mojego domu komfortowym. Chcę, aby mój dom był miejscem, z którego chce się jak najszybciej wyjść. Mój dom to miejsce, gdzie ludzie mogą się zgromadzić. Miejsce, gdzie duch może się zgromadzić. Chciałbym, aby było to miejsce, gdzie można gromadzić energię. Jeśli dom jest miejscem, gdzie energia ulega kumulacji, będziesz chciał wyjść na zewnątrz. Jeśli cały czas będziesz przebywać w ciemnym pokoju, twój duch stanie się ciężki. W tym momencie będziesz chciał wyjść na zewnątrz.

Aby dać duchowi odetchnąć, możesz na przykład iść do parku. Jeśli szukasz czegoś jasnego i wesołego, dobrze jest wyjść na zewnątrz, ponieważ słońce jest właśnie tam.

Na zewnątrz może narodzić się wiele pomysłów i możliwości. Jeśli jednak twój dom jest komfortowy, nigdy nie wyjdziesz na zewnątrz, a tym samym coś takiego nigdy się nie wydarzy. To jakiś nonsens.

Jeśli mieszkasz w miejscu, z którego chcesz jak najszybciej wyjść, będziesz już tak robił do końca życia.

Mój dom jest ciemny, a to buduje nieprzyjemne odczucia.

Teraz, jeśli miałbym podsumować cały ten nowy koncept domu jednym słowem, byłoby to “loch”. Mam zdjęcie zamkowych lochów. To nie jest dom. Razem z projektantem stworzyliśmy go z kamienia w bardzo ponury obraz. Dopracowując każdy detal aż do ostatniej chwili. Zbudowałem go pomimo tego, iż projektant wierzył w feng shui i mówił mi, że tworzenie takiego czegoś nie jest dobrym pomysłem.

W moim obecnym domu jest archiwum. Jest tam dużo rzeczy, których nie zobaczysz w telewizji, jak na przykład ogromna ilość książek. Nie ma tam magazynów ani ręcznie pisanych książek.

Większość książek, które kupiłem i które lubię, to książki do nauki języków obcych. To są książki typu “Naucz się mówić po chińsku w 3 sekundy” czy “Twój angielski jest beznadziejny”. W trzy sekundy? Nie ma mowy. Jeśli jednak myślisz, że twój angielski jest naprawdę beznadziejny, będziesz miał z tego niezły ubaw.

Kiedy czytam słowniki i książki do nauki języków obcych, zawsze mam wtedy niezły ubaw. Naprawdę są bardzo zabawne i bardzo je lubię.

Jakieś dziesięć lat temu znalazłem książkę, która nawet teraz wywiera na mnie ogromne wrażenie. Jej tytuł to “Zapach Otoko”. To stara historia, której treść zrozumiałem dopiero pewnego dnia, opowieść, którą pojąłem od razu. Rozwój akcji jest bardzo interesujący i nawet teraz mogę czytać ją wciąż od nowa. Choć wydaje mi się, że teraz ciężko byłoby zdobyć tę książkę.

Zbudowałem również piwniczkę z winami mogącą pomieścić do stu butelek wina. Lubię wino. Jednak kiedy o tym powiedziałem, wszyscy zaczęli mi je przynosić w prezencie. Zanim się obejrzałem, zgromadziłem całkiem sporo butelek.

Co, jeśli powiem, że lubię, a idąc samemu je kupić, nie będę miał pojęcia, które jest dobre, a które nie? Jeśli nie będę pił, nie będę wiedział. Dlatego też lubię smakować wino.

Zacząłem więc próbować duże ilości wina, stąd też wiem teraz, jaki rodzaj wina z jakiego regionu i jakiego okresu jest najlepszy.

Obecnie winem, które uważam za bardzo dobre, jest “złote”. Nie białe czy czerwone, a właśnie “złote”. To oznacza, że kolor wina jest złoty.

Zwykle winogrona z jednej winorośli dają około jednej baryłki wina. Jednak z winorośli, z której powstaje “złote” wino, nie powstanie nawet jeden kieliszek. Smakuje wspaniale, choć jest bardzo drogie. Dochodzi do tego, iż czuję się winny kupując je dla siebie.

Pomimo tego, że lubię wino, nie pijam go, gdy jestem sam w domu. Kiedy jednak odwiedzają mnie znajomi i jeden z nich powie “otwórzmy butelkę wina”, wtedy otworzę ją dla nich i wypijemy razem. Popatrzę na wino, które wybiorą, a potem powiem “To było dobre, nieprawdaż?”, a potem “A może tak wypijemy to?”.

Wino, które mam w domu, jest bardzo drogie, około 400 000-500 000 jenów za butelkę. Nie znaczy to jednak wcale, że jest pyszne. Po prostu, kiedy robię imprezę, chcę, aby również moi znajomi, którzy lubią wino, pili dobry gatunek.

Potrafię wypić jakieś dwadzieścia butelek. Kiedy jestem z przyjaciółmi, oni zwykle wypijają około dziesięciu butelek. Tylko, że jeśli będzie nas dziesięcioro, to daje razem sto butelek. A to już jest niepokojące.
Aczkolwiek zebranie dziesięciu osób nie jest czymś niezwykłym, więc jakoś tak wyszło, iż mogłem wybudować piwniczkę z winami.

Poza tym mam jeszcze kuusuu (okinawskie wino), Awamori (okinawski likier). Staram się mieć go jak najwięcej, choć sam go nie pijam, to moi przyjaciele bardzo go lubią. Czuję się niejako w obowiązku mieć go dla nich. Lubię dawać im go w prezencie, mówiąc “Tutaj, mam coś dla ciebie. Trzymaj”.

"Bar Gackt"? Tak, to coś w tym stylu. Mówię ”A może spróbujesz tego?” , a kiedy odpowiadają “dobre”, sprawia mi to ogromną radość.

Ostatni raz byłem pijany prawdopodobnie podczas przyjęcia urodzinowego. Czuję się potwornie źle w stosunku do wszystkich z tego powodu, ale to dlatego, iż nie byłem wstanie wytrzymać napięcia, które narosło wokół mnie. Oczywiście pamiętam każdego, kogo spotkałem tego wieczoru, każdego, komu uścisnąłem dłoń, i kogo pocałowałem, ale...

Ten dzień był właściwie dwa dni po moich urodzinach. Ostatni dzień trasy "Jougen no Tsuki". Zakończenie trasy i przez to poczułem się wolny od wszystkiego.

Byłem wykończony, zadowolony, myślałem już o kolejnej rzeczy, którą miałem zaplanowaną, czułem wdzięczność dla członków zespołu, dla techników, wdzięczność dla przyjaciół. Tyle rzeczy kłębiło mi się w głowie, iż w pewnym momencie nie byłem w stanie tego znieść. Nigdy wcześniej nie byłem aż tak pijany.
Pomimo tego, iż przy naszym pierwszym spotkaniu wypiliśmy naprawdę sporo, gdy dotarłem do klubu następnym razem, Lee Hom i Tarou-chan już tam byli (Wang Lee Hom i Yamamoto Tarou). Hyde również przyszedł i zaczęliśmy pić. Miałem wrażenie, że zaraz umrę, ale poza tym byłem bardzo szczęśliwy.

Tego ostatniego dnia wszyscy aktorzy występujący w "Moon Child" byli razem na scenie. Pomimo tego, iż planowałem to od samego początku, było to niezmiernie trudne, aby zgrać plany wszystkich tych aktorów. Wiele razy powtarzano mi “to niemożliwe”. Ja jednak ciągle powtarzałem “Jeśli wierzysz, że możesz to zrobić, to na pewno jesteś w stanie to zrobić”.

Walczyłem do ostatniego dnia, aby wszystko odbyło się tak, jak tego pragnąłem. Ludzie z zespołu również pracowali niezwykle ciężko. Myśląc, że naprawdę możemy to zrobić, kontynuowali i ostatecznie stało się tak, że naprawdę to zrobiliśmy. A to uczyniło mnie najszczęśliwszym.

Likier w tym dniu był naprawdę wspaniały. Dla mnie było to wspaniałym doświadczeniem i czułem się otoczony łagodnością.


∙ ◦ ▪ ○ ◘ ♦ ◘ ○ ▪ ◦ ∙

4. Noże i gra w przetrwanie

Od dzieciństwa moim hobby było rozkładanie rzeczy na części. W przedszkolu, zabierałem od rodziców z magazynu, kiedy tylko chciałem,  narzędzia i rozbierałem rzeczy na części. Telewizor, radio, stereo. Wszystkie elektroniczne przedmioty. Rowery, samochody, wszystko, dosłownie wszystko próbowałem rozłożyć na części. Chciałem wiedzieć, jak to wszystko zostało zrobione. Po rozłożeniu składałem je potem ponownie, chcąc mieć pewność, że będą działały dalej bez zarzutu. Miałem przy tym dużo zabawy.

Kiedy osiągnąłem w tym pewną biegłość, mogłem składać i rozkładać przedmioty w kółko. Robię to wciąż, nawet teraz, kiedy dostaję coś nowego, muszę to przetestować. Pochylając się nad taką częścią, myślę: “Dlaczego ta czy tamta część jest potrzebna, do czego służy?”. Uwielbiam robić tego typu rzeczy.

Jedyną rzeczą, przy której rozłożeniu poległem, było moje PlayStation. Kiedy pierwsze się zepsuło, kupiłem następne. Kiedy i to uległo awarii, kupiłem jeszcze jedno. Posiadałem jednak jeszcze części z pozostałych dwóch i pomyślałem: “Czy nie dałoby się czegoś z nich zrobić?”. Tak więc rozłożyłem trzecie na części, jednak wszystkie trzy były kompletnie różne w środku. “A więc dlatego czas reakcji w tym PlayStation był taki wolny”, myślałem. Wtedy myśląc, że przecież te wszystkie części są wciąż dobre, wpakowałem wszystko do środka. Zamierzałem zrobić SUPER PLAYSTATION! Składałem je razem na wiele różnych sposobów, jednak nadal nie działało. Wtedy to właśnie przestałem kupować PlayStation.

Gdy miałem dziewięć może dziesięć lat, moim hobby było pisanie programów komputerowych. Komputery osobiste właśnie zaczęły wtedy się pojawiać.Używając języka programowania, zacząłem pisać programy. Pamiętam, że moje komputery to były 6001 Mac II, 8001 Mac II, a potem 9801 FR.

Pomimo tego, iż napisałem całkiem niezły program, dalej nic z tym nie robiłem. Zastanawiałem się, co niby miałbym z tym robić dalej, i nadal wkładałem w to całą swoją energię. Dyskietka nie została jeszcze wówczas wynaleziona, więc wszystkie swoje programy zapisywałem na prostokątnym 30-centymetrowym magnetofonie, który, gdy coś zapisywałeś, robił "piiii pirororo ppi".

Poza tym to było naprawdę irytujące, kiedy pracowałem nad programem przez trzy godziny, a potem zapisanie tego zajmowało jakieś 50-60 minut. Jeśli jednak w połowie nagrywania wystąpił jakiś błąd, wszystko musiałem zaczynać od początku. To było coś w stylu "piiii pirororo ppi", a potem “ERROR”. Tak potrafiło zdarzyć się kilkakrotnie, wtedy krzyczałem “tylko nie błąd!”. Z tego powodu całe moje zainteresowanie nimi się ulotniło. Pisałem programy, które mogły dać odpowiedź na numeryczny wzór, jednak równie dobrze mogłem dojść do odpowiedzi samodzielnie i to o wiele szybciej. Zacząłem się zastanawiać: “Jaki w ogóle jest sens z pisania takich programów?”.

Ponieważ to były czasy, gdy możliwości komputerów były naprawdę niewielkie, myślę, że to był właśnie powód, dlaczego wpadłem w to hobby tak szybko.

Kiedy miałem dwanaście lat, wszystko “wewnątrz” było analogowe, na przykład budowa fortepianu. Rozebrałem na części fortepian, który mieliśmy w domu. Ponieważ fortepian był duży, aby potem dać radę złożyć wszystko do kupy, zapisałem pozycję każdej części i próbowałem wiele razy. Niestety nie byłem w stanie poskładać z powrotem klawiszy i zastanawiałem się, co powinienem zrobić dalej. Potem zacząłem rozbierać na części to, które było w szkole. Niestety rozłożenie go na części okazało się rzeczą zdecydowanie prostszą.

Rozkładałem je na części w sali muzycznej po szkole i nauczyciel widział mnie tam wielokrotnie. "Co robisz?", pytał, a ja odpowiadałem: ”naprawiam je, ten młotek jest naprawdę fatalny”. Nauczyciel już nic nie odpowiadał. Wiedzieli, że jestem dobry z muzyki, dlatego też nie pomyśleli, że mógłbym kłamać. Od tego czasu nabrałem wprawy w rozkładaniu rzeczy, ale także moje zdolności w składaniu ich z powrotem również wzrosły.

Najbardziej skomplikowaną rzeczą do złożenia jest elektronika. Tak to właśnie było z PlayStation, oczywiście rozumiałem adnotację “jeśli to otworzysz, gwarancja automatycznie traci ważność”. Jednak mimo tego otworzyłem. Potem jedyną rzeczą, którą zrobiłem, było rozebranie tego na części.

Kolejną rzeczą, na punkcie której byłem niesamowicie zafiksowany, były noże. Kolekcjonowanie noży. Dla mnie była to możliwość posiadania noża w sytuacji, kiedy zostałbym zaatakowany, a ta druga osoba również miałaby nóż.

Gdy miałem szesnaście lat, zostałem zaatakowany. Zostałem dźgnięty w nogę około 20-centymetrowym ostrzem. Miałem również ranę ciętą ponad powiekami. Od tego czasu zawsze mam przy sobie nóż, gdy wychodzę, jak Rambo. Nie cierpię jednak używać noży w kłótniach. Ludzie, którzy wyciągają noże w czasie bójki, zwykle kończą, używając ich. To jest nieczyste od samego początku. Dlatego chcę powiedzieć: “nie zaczynaj bójki w ten sposób”.

Zaczynasz bójkę, lekceważysz rzeczy, a na końcu wyciągasz nóż? Poza tym myślę, że ludzie, którzy wyciągają nóż, będą tego potem naprawdę żałować. Taka przykładowa sytuacja. Wyciągając nóż, ludzie myślą, że skłonią mnie, abym również wyciągnął swój. Krzyczą “Ora” i inne tego typu rzeczy podczas pokazywania swojego. Powoli przyciągam ręce do klatki piersiowej i krzycząc “No to patrz”, wyciągam swój 25-centymetrowy nóż. Mój przeciwnik jest zwykle w szoku, że rzeczywiście to zrobiłem. Potem kładę go na bok i mówię surowo: “To było nieczyste”, “Jesteś wstrętną kanalią”. “Jeśli dźgniesz tym kogoś, mógłbyś go zabić”, mówię. “To twój nóż, ale jeśli kogoś nim dźgniesz, to czy on nie zginie?!”.

Przywołujesz tych gości do porządku, a oni będą uciekać, chować się i obrzucać cię stosami wyzwisk. To żałosne.

Jednakże noże są tajemnicze. Gdy masz choć jeden, będziesz chodził, zamartwiając się. Na początku były tylko narzędziem, używałem ich, aby kogoś dźgnąć. Noże jednak mają głębsze znaczenie i przyszedł czas, gdy byłem już zmęczony ich czarem. Zbierałem wyłącznie krótkie noże i jako nastolatek miałem ich chyba ze 150. Nadal jest to moim hobby. Któregoś dnia przyszło mi jednak do głowy, że są niebezpieczne i pozbyłem się ich wszystkich. Jednak jakieś pięć-sześć lat temu wróciłem do tej pasji.

Właściwie to najbardziej lubię małe noże. Lubię przecinać nimi drewno. Jest w tym dużo więcej znaczenia, gdy tniesz solidny kawałek drewna nożem, niż gdy robisz to dłutem. Wyciąłem wcześniej całkiem sporego ptaka.

Ostatnio otrzymałem nóż od gracza z drużyny K-1.

Jeśli powiem, że “nie ma potrzeby, aby mieć nóż”, będzie to tylko tania gadka. Jest bardzo dużo rzeczy z nimi związanych, o których można rozmawiać.

“Osoba, która dźga innych, przez innych również zostanie dźgnięta. Jeśli wiec nosisz przy sobie nóż, na pewno spotkasz innych, którzy również go mają”. Jest dokładnie tak, jak mówię.

W czasach, kiedy myślałem, że nie będę w stanie obronić się wystarczająco, nosiłem nóż. Pomimo tego, iż byłem raczej małą osobą, kiedy nosiłem przy sobie nóż, zostałem dźgnięty mimo wszystko. Gdybym znalazł się wtedy w niewłaściwym miejscu, mógłbym umrzeć. Zastanawiam się, dlaczego właściwie zostałem zraniony, ale kiedy masz przy sobie nóż, tak właśnie się dzieje.

Ostatnio nie noszę go jednak przy sobie zbyt często. Zostawiam je w domu.

A teraz coś zabawnego, gra w przetrwanie. Kiedy rozpoczynasz grę, jest więcej niż 100 osób. Jest 50 na 50. Gdy zbierzesz razem setkę ludzi, nie ma nic innego, w co mógłbyś zagrać. Wygrywasz albo przegrywasz. Nie ma różnicy, czy jesteś kobietą czy mężczyzną. To naprawdę niesamowite.

W górach dostajesz 15 minut, potem 20-30 minut odpoczynku, dalej kolejne 15 minut. Gra rozwija się w ten sposób.

Na zakończenie robimy grilla. W tym roku chciałem zrobić grilla z setką osób, ale to nie doszło do skutku. To było dziwne. Choć z drugiej strony zebranie razem takiej ilości całkowicie różnych osób było bardzo interesujące. Myślałem wtedy o bardzo wielu różnych rzeczach. Właściwie to chciałem zgromadzić wszystkich tych ludzi lubiących wojnę i kule, ale to byłoby bardzo stronnicze.

Ponieważ jest to gra, im więcej w nią gramy, tym więcej przyjemności nam to sprawia. Rozumiemy jednak, iż prawdziwa wojna jest bezsensowna. Śmierć to coś okropnego. Koniec nadchodzi w ułamku sekundy. Istnieje też wiele przypadków ludzi zabitych przez ogień.

Kule, których używamy w grze, to pociski 6 mm BB. Pomimo tego, że są z plastiku, gdy obrywasz, to naprawdę boli i zostawia ślad.

W małych, ośmioosobowych drużynach walczymy przy użyciu wojennej taktyki. Choć nawet jeśli używając tej taktyki wygrywasz, nikt raczej nie zaznaje spokoju. Połowa jest martwa.

To tylko gra. Jednak gdy myślę o tym, że ludzie tego kraju mogą ginąć dokładnie w ten sam sposób, nie jestem w stanie tego znieść.

Myślę, że wszyscy dorośli powinni zagrać w tę grę choć raz. Wtedy właśnie pokazujesz swoje prawdziwe oblicze. Myślę, że kraj nie jest w stanie wyciągnąć z tego właściwych wniosków, gdy dzieje się to na wojnie.


∙ ◦ ▪ ○ ◘ ♦ ◘ ○ ▪ ◦ ∙

5. Znaczenie walki

Każdy, kto dołącza do mojej rodziny czy załogi, musi najpierw założyć rękawice i stoczyć ze mną sparingową walkę. Studio tworzy treningową obręcz. Ponieważ zawsze używamy nakryć głowy i różnego rodzaju ochraniaczy, nikt nie odnosi żadnych obrażeń. Ponadto zarówno osoba zadająca, jak i odbierająca ciosy ma świetną zabawę.

To jest straszne. Przyznam, że jeśli ktoś nigdy się nie bił, albo nie uczestniczył w treningu sztuk walki, to może to być przerażające.

Myślę, że walka sama w sobie jest bardzo ważna. Kiedy walczysz, twoje intencje gwałtownie spotykają się z intencjami drugiej osoby. Myślę, że młodzi ludzie powinni mieć choć jedną, dwie kłótnie, które przerodzą się w bójkę. Nastolatkowie szczególnie.

Podczas bójki, gdy zadajecie sobie nawzajem ciosy, zawsze znajdą się osoby, które nigdy w niej nie uczestnicząc, nie będą znały jej stopnia i pomyślą, że chcesz zabić przyjaciela.

Z powodu braku równowagi ludzie, którzy wyglądają na twardych, mogą być łatwo pokonani, a tych, którzy wcale nie wyglądają na silnych, pokonać jest trudno. Zdarzają się również sytuacje, gdy ktoś umiera. Myślę, że walka bez tej wiedzy jest czymś naprawdę przerażającym.

Walczyć nauczył mnie mój ojciec. Zostało mi wpojone, że ponieważ ludzie umierają, ja zdecydowanie nie mogę postępować w ten sposób. Od najmłodszych lat uczyłem się, jak uderzać poza obrębem ważnych organów życiowych. “Jeśli uderzysz tu, ta osoba umrze. Jeśli uderzysz tu, ta osoba umrze, jeśli uderzysz tu, ta osoba umrze, jeśli uderzysz tu, ta osoba umrze”.

Gdy wracałem do domu po bójce z płaczem, powtarzał mi do znudzenia: “jeśli masz płakać, to lepiej żebyś przestał się bić”. Nauczył mnie: “walczysz, aby wygrać”.

Kiedy byłem młodszy, bardzo często wszczynałem bójki podczas zabaw. Moje rodzeństwo i ja bawiliśmy się w pro-wrestling, również z przyjaciółmi grałem w ten sposób i bywały takie momenty, gdy mogło się to przerodzić w coś poważniejszego, zanim byśmy się obejrzeli.

Pierwszy raz, gdy naprawdę kogoś uderzyłem, było, gdy miałem jakieś dziesięć lat. Mój przeciwnik miał dwanaście lat i był w wyższej klasie niż ja.

“Jesteś takim dupkiem”, powiedział, a potem mnie uderzył.

Od tego czasu zacząłem się bić bardzo często. Jako że byłem bardzo niegrzeczny w tych czasach, gdy popadałem w kłopoty, kończyły się one bójką. Stało się to dla mnie codziennością.

Gdy byłem w gimnazjum, wdawałem się w bójki z ludźmi z innych szkół tylko po to, aby sprawdzić, kto jest silniejszy. Zwykle były to osoby w tym samym wieku, co ja, te “cool” chłopaki, z którymi chciałem się bić.

Właściwie to nie wiem, czy działo się tak dlatego, że chcieli wypróbować swoją siłę na mnie, czy też byli tacy słabi w przyjmowaniu ciosów, ale w wieku 16 lat bójki stały się niejako moim hobby.

Walczyłem z innych powodów niż większość ludzi. Dopiero gdy czułem ból, wtedy dopiero czułem, że żyję.
Dlatego właśnie nigdy nie uderzałem pierwszy. Taki miałem zwyczaj, że czekałem, aż mój przeciwnik pierwszy zada cios, rozpocznie bójkę.

Właściwie to walka nigdy nie była częścią mnie. Nie lubiłem być ranny. Myślę, że ludzie nie rozumieją sensu walki po to, aby poczuć się żywym. Byli tam tylko ludzie, którzy uważali siebie za silniejszych ode mnie. To jest zasada, którą ustanowiłem dla siebie samego.

Walczyłem jedynie fizycznie. Gdy moje intencje zderzały się z kimś innym i działo się to na płaszczyźnie fizycznej, wtedy dochodziło do bójki na pięści.


*

Autorką tłumaczenia "Jihaku" (biografii Gackto) z języka angielskiego na język polski jest Ealin. Za zgodę na udostępnienie tekstów dziękuję tłumaczce. Wstawianie tego tłumaczenia w innych miejscach w sieci bez zgody tłumaczki zabronione. Tłumaczenie angielskie by Gerald Tarrant na stronie Eien no Yume.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz